Typowa

Impreza w Charzy (organizowana pod hasłem 'zniszczmy się') była naprawdę genialna.


Oczywiście po alkohol na imprezę pojechałam ze swoją mamą. Doradziła mi, co pić, żeby nie mieć kaca.
Rzecz jasna, nikomu się do tego nie przyznałam. Mam dziwne przeczucie, że ludzie mogliby nie zrozumieć.


         W nocy mieliśmy kilka ciekawych, pijanych rozmów.
           Każda rozmowa potwierdzała tylko moje przypuszczenia. Coś mi się jednak udało.

          Rano obudziłam się jeszcze pijana, więc kiedy wszyscy umierali, ja byłam w radosnym nastroju. Dopiero w domu zaczęło mi się kręcić w głowie, więc położyłam się spać; wstałam o siedemnastej, wzięłam prysznic i poczekałam, aż miną mi mdłości. Dopiero wtedy odważyłam się wejść na fejsa: wiem, że po alkoholu robię się całuśna i wiem, że mam miliard zdjęć z tej imprezy, na których kogoś całuję. Czekam z niepokojem, czy komuś nie odwali i ich nie opublikuje.
          Czuję się jak typowa nastolatka. Dobrze mi z tym.


Tak się cieszę...