"With an ocean in the way..."

Zaskakujące to dla mnie było, ale z rozdziałem IV powstał od razu V. Może nie będę już miała takich przestojów. V dużo lepszy; sama się nie mogę doczekać, żeby dać Wam przeczytać.
Światło i Dziecko. Tytuły jakoś związane ze sobą.
____________________________________________________________


                Jakie chore mam sny.
                Mój Ulubiony Niemiec mi się śnił. Zamknęłam ten sen w słowach, dobudowując sobie fabułę.



Archimedes miał absolutną i doskonałą rację, mówiąc Dajcie mi punkt podparcia, a poruszę Ziemię.
                Dajcie tylko punkt podparcia.

Powinnaś już iść.
                No przecież wie, że powinna już iść. I mimo wszystko stoi tam, w drzwiach sypialni. Z dżinsami zwiniętymi w kłębek. Nie może iść. Chce porozmawiać z tą kobietą.
                On wychodzi.



                Dałam całość do przeczytania mojej mamie. W żaden sposób nie skomentowała formy, stylu ani niczego takiego- odniosła się tylko do treści. Nie mogłam wyjść z podziwu dla nietrafności jej uwagi.
                Kiedyś: jeśli w czymś, co napisałam, pojawiała się jakaś głębia, to było to najprawdopodobniej dzieło przypadku albo podświadomości, albo tanich sztuczek, jakie wykorzystywałam we wszystkich szkolnych konkursach literackich, żeby wzruszyć jury.
                (Moja ulubiona Tania Sztuczka: gorzkie zakończenie.  Ależ to jest gorzkie, a jak słodko działa!)
                Mam nadzieję, że teraz jest inaczej i że nie straciłam najlepszego recenzenta, jakiego miałam - mojej mamy.