Poniedziałek, wtorek, środa, czwartek, piątek. Wszystkie dni były takie same.
Zuzanna coraz bardziej staje się mną. Niestety mam wrażenie, że tekst na tym zyskuje.
Tak jak na TZ - dziękuję.
______________________________________________________________
-Nie mamy żadnych wspólnych zdjęć, wiesz?
-Bo zdjęcia kradną duszę.
Nie
miałam racji. Mamy kilka wspólnych zdjęć.
Ogród
Różany w Szczecinie jest doskonały. To połączenie wszystkiego: starannych planów, równo
ułożonych ścieżek między klombami, tego całego ludzkiego porządku i
rzeczywistej doskonałości natury, która nie potrzebowała wcale człowieka, żeby
stworzyć coś tak niesamowitego. To jedyne miejsce, gdzie kolor kwiatów
rzeczywiście pachnie, a przy tym nie zagłusza dyskretnego zapachu osoby, idącej
obok ciebie. Mój przyjaciel - którego nazywam Ulubionym Niemcem, z racji jego pochodzenia - trochę pachnie kwiatami, a przynajmniej od
mojej ostatniej wizyty w Szczecinie, kiedy to poszliśmy do Różanki.
Ale
to zdjęcie jest wcześniejsze, dużo, dużo wcześniejsze. Gdy je robiono, nie
byliśmy sami, tylko z całą moją rodziną. W dodatku był bardzo późny, sierpniowy
wieczór; piękna pora na spacer, ale dość niefortunna na robienie zdjęć- kolor
nieba nie był jeszcze ciemnogranatowy, ale z pewnością ciemny. Stanęliśmy na
murku otaczającym fontannę i nie wiem, co zawiniło- woda, tryskająca za nami,
mała ilość światła czy to, że nie mogliśmy ustać bez ruchu, ale na tym zdjęciu
oboje wyglądamy jak zjawy. Duchy. Prawa połowa mojego ciała jest przeźroczysta
i rozmyta, podobnie jak jego lewa. Wyglądamy, jakbyśmy wynurzali się z wody.
Uwielbiam
to zdjęcie.
Chciałabym,
żeby pewne rzeczy były prostsze.